Co jest najlepsze w dostaniu pracy na cały etat?? To jest to, że mamy płatny urlop. Szkoda tylko, że przepisy pracy są takie nie ubłagane i nie da się ich obejść.
Pierwsza praca na cały etat i tylko 21 dni urlopu w roku. Z drugiej strony „lepszy rydz niż nic”. Szykując się do najważniejszego dnia w swoim życiu jakim jest ślub z wymarzonym księciem z bajki postanowiłam dodać się do grup i zalogować się na fora dla kobiet, które w najbliższym czasie wstąpią w związek małżeński. Byłam przekonana, że będę mogła w tych miejscach znaleźć odpowiedzi na wszystkie moje pytania i problemy, ale jak się okazało przybyło mi jeszcze więcej zmartwień i więcej rozterek.
Ślub sam w sobie stał się „bułką z masłem”. Nie wiedziałam, że to dopiero po ślubie zaczynają się schody. Naczytałam się wielu historii związanych z podróżami ślubnymi, które nie kiedy były bliskie spowodowania rozwodów już nawet po miesiącu zawarcia związku małżeńskiego. Byłam pewna, że ten problem mnie nie dotyczy i że mój narzeczony zgodzi się na wszystko. Jak się szybko okazało mój książę okazał się moim kolejnym rodzicem i moim przeciwieństwem.. tutaj nie pojedziemy bo pająki, tutaj nie bo daleko.. A tutaj to trzeba lecieć samolotem, a tam znowu jest zmiana czasu.. Eh.. ta rozmowa to był istny koszmar.. Teraz już wiem, co te biedne dziewczyny miały na myśli i co czuły.
Niestety rozstaliśmy się tego wieczoru w nie najlepszych humorach. Zaczęłam się zastanawiać czy w naszym przyszłym życiu razem też będziemy się aż tak bardzo nie zgadzać? Nie chcę być uparta i kłócić się o jakieś wycieczki. Przecież w podróż poślubną możemy pojechać w miejsce, które zostanie wybrane na zasadzie obustronnego kompromisu. Świat jest mega, duży więc na pewno coś się znajdzie co będzie niezapomnianym przeżyciem i dla mnie i dla mojego przyszłego męża. A potem w kolejne wakacje może uda mi się za pomocą kobiecych sztuczek przekonać męża do egzotycznego wyjazdu moich marzeń.
W ferworze przygotowań ślubnych zapomnieliśmy o wycieczce. Ale za to wymyśliłam sobie, że chciałabym mieć jakąś superową atrakcję dodatkową na weselu. Narzeczony zgodził się i dał mi wolną rękę w tej sprawie. Chyba do końca nie był świadomy co właśnie zrobił.
Żebym miała mało spraw na głowie to jeszcze moi kochani teściowie stwierdzili, że w prezencie ślubnym wyślą nas w niezapomnianą podróż poślubną, ale miejsce będzie dla nas niespodzianką. Znając moich teściów pojedziemy na wycieczkę może 50 km od domu, bo wiadomo, że mój narzeczony boi się latać samolotem itp. Trudno..nie będę się już dochodzić o to, w końcu ja wybrałam fontannę z czekoladą jako atrakcję dodatkową, mimo iż mój narzeczony jest uczulony na kakao.
W końcu nadszedł ten wymarzony dzień. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i nic nie mogło popsuć mi tego dnia. Aż tu nagle kochani teściowie stwierdzili, że już teraz jako pierwsi chcą nam dać prezent ślubny jakim jest wycieczka. Nie mogłam się doczekać i zajrzałam w kopertę na bilety gdzie jedziemy i kiedy. Na pierwszy rzut oka ujrzałam napis: „wakacje first minute Teneryfa”, lecz na drugi rzut oka ujrzałam datę wylotu – było to dopiero za trzy lata.. Myślałam, że pęknę ze śmiechu i smutku równocześnie. Okazało się, że moi teściowie kupili wycieczkę przez internet i pomylili wakacje first minute z wycieczkami last minute. Przynajmniej dzięki temu zapomniałam o całym stresie i z uśmiechem na twarzy przemierzyłam drogę do ołtarza. Mam nadzieję tylko, że mój mąż nie odziedziczył wszystkich zdolności moich teściów.